Zdarzyło się w firmie

Z Encyklopedia Zarządzania

Kilka przykładów ogłoszeń wieszanych na tablicach w firmach

  • "Od jutra pracownicy będą mogli się dostać do budynku firmy jedynie używając indywidualnych kart bezpieczeństwa. Zdjęcia do kart będą zbierane w przyszłą środę, a pracownicy otrzymają karty w ciągu dwu tygodni."
  • "Potrzebuję listę nieznanych problemów które w przyszłości napotkamy."
  • "E-mail nie powinien być używany do przesyłania danych lub informacji. Powinien służyć jedynie dla celów związanych z przedsiębiorstwem".
  • "Ten projekt jest tak ważny, że nie możemy pozwolić, aby rzeczy ważniejsze przeszkodziły w jego realizacji"
  • "Wykonywanie tego dobrze nie jest wymówką na opóźnienie w harmonogramie. Nikt nie uwierzy, że rozwiązałeś ten problem w jeden dzień! Pracowaliśmy nad tym przez miesiące. Teraz bądź zajęty przez kilka tygodni, a ja dam ci znać, kiedy będzie czas powiedzieć im o tym."
  • Moja szefowa spędziła cały weekend przepisując 25-ciostronnicową ofertę, która potrzebowała tylko poprawek. Powiedziała, że dyskietka, którą jej dałem była uszkodzona i nie mogła nanieść poprawek. Dyskietka była zabezpieczona przed zapisem... (przełącznik).
  • Stwierdzenie szefa: "Praca grupowa to wielu ludzi wykonujących co ja powiem".
  • "A może w piątek?" Moja siostra zmarła i jej pogrzeb został zaplanowany na poniedziałek. Kiedy powiedziałem szefowi, powiedział, że ponieważ ona umarła mógłbym opuścić jeden z najbardziej zapracowanych dni w roku. Następnie zaproponował czy nie można by przełożyć pogrzebu na piątek. Powiedział: "Tak byłoby lepiej dla mnie".
  • "Wiemy, że komunikacja wewnętrzna jest w naszej firmie problemem, ale firma nie zamierza omawiać z go z pracownikami".
  • Pewnego dnia mój szef kazał mi napisać raport o stanie prac nad projektem, który prowadziłem. Zapytałem go, czy wystarczy, jeśli dostanie go jutro. Odpowiedział: "Gdybym chciał go jutro, poczekałbym do jutra, żeby cię o to poprosić".
  • "(nazwa firmy) dokłada wszelkich starań do promocji stałego zwracania uwagi na obowiązujące procedury zawierania transakcji, skupiając uwagę na innowacyjnych drogach polepszenia, jeśli nie zastąpienia, oczekiwań w stosunku do jakości!" (zamiast "zastąpienia" powinno być "przewyższenia" - po angielsku pisze się podobnie).
  • Jako dyrektor ds. komunikacji zostałem poproszony o przygotowanie notatki-przeglądu naszych programów i materiałów szkoleniowych. W notatce znalazło się zdanie o "pedagogicznym podejściu" stosowanym w jednym z podręczników do szkoleń. Następnego dnia zostałem wezwany do dyrektora ds. personelu i dowiedziałem się, że mam zostać zwolniony. Gdy chciałem się dowiedzieć dlaczego, HR powiedział, że firma nie życzy sobie, aby pracowali tu jacyś "perwersi". Pokazał mi moją notatkę z napisanym na czerwono żądaniem zwolnienia i zakreslonym słowem "pedagogiczne". HR był człowiekiem odpowiedzialnym, więc zerknął do słownika i zrobił kopię definicji tego słowa, którą mi dał, jako oręż w rozmowie z wicedyrektorem. Dwa dni po tej rozmowie zostało ogłoszone, że w notatkach firmowych powinno się używać słów, które można spotkać w niedzielnej gazecie. Gdy zwalniałem się miesiąc później, swoje wymówienie - zgodnie z polityką firmy - napisałem przez naklejenie na kartkę słów z niedzielnej gazety.

Biurononsensy wybrane ponoć z Gazety Wyborczej z 10 lipca 2000

(dostałem mailem)

  • "Dział Administracji informuje, że materiały biurowe będą wydawane w dni nieparzyste w godzinach 7:00-8:00, a w dni parzyste 14:00-15:00".
  • Budynek, w którym pracowałam, pozostał bez obsadzonego stanowiska recepcjonistki. Budynek ten składa się z trzech wielkich działów: Marketingu, Księgowości oraz Personalnego i Statystyki. W holu wejściowym znajduje się wiele cennych przedmiotów: komputer, wieża, TV itp. Firmę odwiedza zaś dziennie około 100 obcych osób. Bojąc się o mienie firmy, dyrektor Marketingu zadecydował, że drzwi wejściowe będą zamknięte na klucz, natomiast przy wejściu umieści się oddzielnie dzwonki do każdego z działów i petenci, przychodząc, będą dzwonić do odpowiedniego działu.

Już pierwszy tydzień pokazał, że albo ktoś zapomniał zamknąć drzwi i są one wciąż otwarte, albo nikomu się nie chce wstać otworzyć drzwi, albo do drzwi na dzwonek leci 20 osób. W związku z tym dyrektor powziął zasadę: "jak nie prośba, to groźba" i każdy z pracowników podpisać musiał zobowiązanie do zamykania i otwierania drzwi pod groźba zwolnienia dyscyplinarnego. Tym razem skutek był lepszy, tyle że zaufanie pracowników do firmy znacznie się obniżyło. A ja jako że jestem osobą bardzo energiczna i wkurzał mnie strasznie umieszczony właśnie nad moim biurkiem dzwonek, otwierałam te drzwi przynajmniej 30 razy dziennie. Ale nie żałuję - skorzystałam - dostałam od szefa premię motywacyjną za otwieranie drzwi - 600 zł! To się nazywa dostrzegać zaangażowanie pracowników!

  • Pracuję w największej w Europie firmie zajmującej się sprzedażą części zamiennych. Właściciele ci sami od 30 lat wcześniej zajmowali się rolnictwem. Firma rozrosła się do niesamowitych rozmiarów, wprowadzono komputery i faksy, ale ludzie pozostali ci sami. Pewnego słonecznego poranka musiałam wysłać do Polski uszczelkę pod głowicę silnika. Ponieważ firma jest naprawdę duża, każdy ma swoja funkcje, tak że to, co ja sprzedam, ktoś inny wysyła. Tym kimś innym jest właścicielka firmy. Ponieważ dyrekcja nie chce narażać firmy na wysokie koszty, szefowa złożyła uszczelkę na cztery części, żeby... zmieściła się do mniejszej koperty. W ten sposób firma zaoszczędziła mnóstwo pieniędzy. Proszę sobie jednak wyobrazić minę klienta po dostawie...
  • Fragment "zasad działania profesjonalnego handlowca": Rozpychaj się, jesteś handlowcem lidera rynkowego, walcz z konkurencją, musisz mieć jaja ze spiżu (kobiety też)!

A teraz trochę prywatnych doświadczeń

  • Pracownik piszący procedurę systemu jakości zadzwonił do mnie, gdy pracowałem w dziale jakości i zapytał jaki jest temat tej jego procedury. Nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie to, że był już po trzech konsultacjach, a procedura była niemal gotowa.
  • Pewien kierownik-inżynier naczytał się książek o zarządzaniu i zamiast wydawać polecenia zaczął je delegować, np. "deleguję ci przygotowanie spisu artykułów", "deleguję ci napisanie pisma". Jego pracownicy czekali aż powie "deleguję ci zrobienie kawy".
  • Mały quiz - zgadnij jakiej firmy jest to misja (firma jest duża, zatrudnia ok. 1500 osób): "Jesteśmy po to, aby sprawiać ludziom największą satysfakcję z czerpania ze źródła życia, jakim jest woda". Dotychczas jeszcze nikt nie zgadł. Oczywiście osoby związane z tą firmą są wykluczone z konkursu!
  • Opowiadano mi, że w pewnej znanej mi firmie pracowało dwóch studentów-praktykantów. Był to czas, kiedy z pracy wychodziło się na zakupy lub po prostu na piwo. Problemem jednak byli strażnicy straży przemysłowej. Owi studenci na pytanie gdzie idą odpowiadali zawsze "po asymptoty do hiperboli". Strażnicy nie byli zbyt uczeni (często byli wojskowi), więc po jakimś czasie, gdy widzieli studentów wychodzących pytali tylko "Wy po te asymptoty?". "Tak, tak" odpowiadali studenci.
  • Pracownik firmy X wychodząc z pracy w piątek zostawił włączone światło w pokoju. W poniedziałek rano do prezesa (dobrze, że nie do rady nadzorczej) wpadł komendant straży przemysłowej z krzykiem, że się prund marnuje. NA to prezes uznał, że nie może zignorować tego brzemiennego w skutki faktu i natychmiast kazał kierownikowi działu energetycznego obliczyć koszt zmarnowanego prundu (dobrze, że nie doliczyli amortyzacji żarówki i instalacji). Wyszło tego ze 2 złote. Gdy tylko się o tym dowiedzieliśmy, natychmiast obliczyliśmy, że czas pracy poświęcony na załatwienie tej sprawy kosztował firmę 5 złotych. Specjaliści od jakości nazywają to "ukrytą fabryką".
  • Na wielu uczelniach kontakt pracowników administracji ze studentami kończy się chyba jakąś alergią dla tych pierwszych. Otóż niejednokrotnie wędrując po korytarzach uczelni znajdowałem oddzielne ubikacje dla pracowników. Co wydaje się jednak interesujące w tej sprawie to fakt, że zwykle oddzielne ubikacje znajdowały się jedynie w miejscach, gdzie pracowali urzędnicy (biblioteki, dziekanaty). Natomiast tam, gdzie znajdowały się katedry i pracownicy naukowi wydzielonych pomieszczeń nie było. Ciekawe, że naukowcy są uodpornieni na ten rodzaj alergii... A może to alergia na wiedzę...?

Na koniec kilka kwiatków od znajomych konsultantów

  • Pewien kierownik działu pisał procedurę systemu jakości dla tegoż działu. Pisał to kilka miesięcy i zajął konsultantowi mnóstwo czasu. Gdy w końcu przyszedł na konsultacje, żeby zatwierdzić ostateczny tekst procedury, zapytał: "Zaraz, ale czy ja to będę musiał realizować?". "Tak", odpowiedział konsultant, "Przecież sam Pan to opisał". Kierownik odpowiedział: "Nie, to nie może być w ten sposób. W takim razie będę musiał to zmienić". I pół roku poszło się paść.
  • Dobry konsultant. Pewien konsultant na pytanie odpowiedział: "I tak, i nie, nie wiem, to zależy".
  • Księgowa pewnej firmy, gdy dostała dyskietkę z danymi, aby wczytać dane do komputera otworzyła kieszeń CD i położyła na niej dyskietkę.

Patrz także: